Ten "dzieciak" miał pecha od samego startu, choć teoretycznie jego sieroctwo trwało króciutko i "miał dom". 😭
Gdy pierwszy raz podrapałam Dina za uszkiem, najpierw się uchylił z lękiem, a potem zdziwił się niesamowicie: "co ty mi takiego fajnego robisz?" 😍😲😭🤭 Strzelił tak zdziwioną maskę, że zwątpiłam: śmiać się, czy płakać 🤔😥
Jego historia jest podobna (niestety) do niejednej, gdy sprawa dotyczy psów w teorii obronnych lub pilnujących (tu w typie rhodesiana, choć nie każdy by się zgodził z wyglądem, ale z charakterkiem na pewno).
Już jako szczeniaczek znalazł się pod opieką fundacji, która go w podstawach zsocjalizowała i przekazała do adpocji. A że wykazywał pewną "samodzielność myślenia" to poszedł do domku, który wydawał się dlań odpowiedni - spokojna, ale konsekwentna właścicielka, rodzina z małym dzieckiem (dziecko z dzieckiem będzie się bawić. itd.)... 😥 Po 2 latach nieoczekiwanie wraca do fundacji 😭😭😭 z powodu (rzekomo) skakania na dziecko i niemożności zreformowania go. 😡
Najpierw, fundacja, nieświadoma niczego, przekazała psa do domu tymczasowego, gdzie są już rhodesiany i koty. Z psami było ok, gorzej z ludźmi - już pierwszego dnia "dziabnął" opiekunkę, a następnego jej kuzynkę. Do mnie trafił więc - choć ze względu na biedulki z PTSD nie przyjmuję psów z problemem agresji - na zasadzie alarmu, bo inaczej (podobno) zostanie uśpiony(!?) W dodatku w DT praktycznie mieszkał w klatce 😥
> Add a comment >